Postanowiono tam okupację Niemiec i nałożenie na nie odszkodowań, zwołanie konferencji założycielskiej ONZ, a wobec Polski zgodzono się na żądania Stalina w sprawie granic wschodnich ( linia Curzona). Postanowiono o utworzeniu rządu polskiego reprezentującego wszystkie siły polityczne i szybkie przeprowadzenie wolnych wyborów, co nie zostało spełnione przez narzucony Polsce reżim komunistyczny. Niemalże natychmiast po podpisaniu układu jałtańskiego Stalin dał dowody, iż w sprawie Polski nie zamierza się trzymać jego postanowień. Wielotysięczna armia żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych walcząca z determinacją u boku aliantów doznała zdrady ze strony swych sojuszników. Żarliwa lojalność wobec aliantów przyniosła w efekcie Polsce klęskę. Kiedy Zachód triumfował zwycięstwo, w Polsce podziemie niepodległościowe toczyło nierówną walkę z nowym okupantem sowieckim jeszcze przez kolejnych kilka lat. Ginął wówczas masowo kwiat narodu polskiego z rąk okupanta sowieckiego i jego polskich kolaborantów.
Głównym i katastrofalnym błędem popełnionym przez Franklina Delano Roosevelta i premiera Anglii Winstona Churchilla była Jałta. Tam ci dwaj panowie pomogli Stalinowi stworzyć militarną potęgę światową, która zagraża nie tylko Anglii i Stanom Zjednoczonym, ale całemu światu.
Dokumentem założycielskim ONZ była Karta Narodów Zjednoczonych podpisana 25 czerwca 1945 r. w San Francisco. Miejsce zarezerwowane dla Polski było puste. W ,,United Nations Diary”, USA, nr 2 z 26 czerwca 1945 r. odnotowano: ,,Polska nie była reprezentowana na tej konferencji, podpisała ją później i stała się jednym z 51 członków”. W czasie zaplanowanego koncertu, na puste miejsce polskie smutno spoglądał Artur Rubinstein. Nie było też polskiej flagi. Przy fortepianie stanął Artur Rubinstein, na sali zapanowała cisza, a mistrz pochyliwszy głowę rzekł niespodziewanie i zaskakująco: ,, zagram hymn narodu, którego przedstawicieli tu nie ma, ale który pierwszy chwycił za broń i przeciwstawił się złu”. Po tych słowach zasiadł przy wielkim fortepianie. Zabrzmiały tony Mazurka Dąbrowskiego – ,,Jeszcze Polska nie zginęła…” Wydarzenie to zaskoczyło i sparaliżowało delegatów na sali. Kilku z nich poruszyło się, a pierwsi stanęli na baczność delegaci Francji, by następnie uczyniła tak reszta w komplecie, albowiem zagrano hymn nieśmiertelnego narodu, który był natchnieniem walki i zwycięstwa, jak powtarzali to wielokrotnie przed Teheranem i Jałtą Roosevelt i Churchill. Było to wydarzenie zaskakujące i nie przewidziane w programie. Mistrz Rubinstein przemówił wielkim głosem niewidzialnego delegata Polski. Tylko delegaci sowieccy z głupimi minami spoglądali na swoje buty i splamione krwią polską swoje drapieżne ręce, które miały jeszcze przez długie lata mordować Naród Polski.
Podziemie niepodległościowe w Polsce przez parę kolejnych lat krwawiło w lasach i katowniach komunistycznej bezpieki.
Nie zaproszenie przedstawiciela Polski na konferencję założycielską ONZ wynikało z dwóch powodów. Po pierwsze – w tym czasie Wielka Brytania i Stany Zjednoczone nie uznawały komunistycznego Tymczasowego Rządu Jedności Narodu w Warszawie. Po drugie – zaproszenie przedstawiciela polskiego rządu w Londynie spotkałoby się z wiadomą reakcją Moskwy. Szybko jednak kwestię ta rozwiązano, bowiem już 5 lipca Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, w złudnej tęsknocie do sojuszniczej jedności cofnęły uznanie dla polskiego rządu na uchodźstwie i uznały komunistyczny Tymczasowy Rząd jedności Narodu w Warszawie.
7 maja 1945 r. dowódca wojsk niemieckich, generał Alfred Jodl w małej francuskiej szkole podpisał akt kapitulacji Niemiec. O północy miały ustać wszystkie walki. Oficjalnie wojna w Europie się skończyła. Wśród londyńskich tłumów wiwatujących 8 maja znalazła się jedynie garstka polskich pilotów, marynarzy i żołnierzy. Od początku wojny zwycięstwo nad Niemcami było podstawowym celem Polski i oto stało się, lecz z tak gorzkimi skutkami, że nie było powodów do radości. Dla Polaków zostało pozbawione znaczenia, mocy i jakiegokolwiek sensu. We wszystkich stolicach Europy zapłonęły światła, ludzie śpiewali, całowali się i tańczyli na ulicach. Jedynie w Warszawie, która stała się cmentarzyskiem, panował niesmak, żal, mrok i cisza. Polacy rozpoczęli kolejną batalię o swój niepodległy byt z nowym okupantem sowieckim i rodzimymi kolaborantami systemu komunistycznego.
Pomimo tak przykrych doświadczeń jakich doznały państwa zachodnie po II wojnie światowej od czerwonego, sowieckiego barbarzyńcy, to z nauk tych nie potrafiono jak dotychczas wyciągnąć właściwych wniosków. W okresie osławionej ,,detente”, państwa zachodnie przyczyniły się wydatnie do rozbudowy sowieckiego potencjału militarnego i wzmocnienia gospodarczego. Dzisiaj Unii Europejskiej doraźne zyski przysłoniły rozsądek, przezorność i rozum. Ze wszystkich prezydentów Stanów Zjednoczonych tylko jeden prezydent Ronald Reagan przemówił oficjalnie oskarżając sowietów o zbrodnię katyńską i podjął działania które doprowadziły do rozpadu bolszewickiego imperium. Żaden inny prezydent tego nie uczynił, ani żaden przedstawiciel rządu państw Zachodu. Wprawdzie po zakończeniu wojny Winston Churchill w kwestii polskiej miał wyrzuty sumienia stwierdzając: ,, Jeden jest przewodnik, który pomaga narodowi dotrzymywać słowa i wypełniać zobowiązania wobec sprzymierzeńców. Tym przewodnikiem jest honor”, to jednak te piękne słowa stoją w sprzeczności z dokonanymi faktami. Honor w Jałcie był nieobecny.
Dzisiaj jedynie możemy wyrazić wdzięczność takim autorom, którzy swoimi pracami zabiegali i do dzisiaj dopominają się o należne Polsce miejsce nie tylko w historii II wojny światowej, ale również w dziejach cywilizacji zachodniej. Należą do nich przede wszystkim: Arkady Fiedler, Adam Zamoyski, Norman Davies , małżeństwo Lynne Olson i Stanley Cloud.
Nie należą obecnie do takich postaci tacy politycy jak Władysław Frasyniuk, który na spotkaniu z londyńską Polonią w lutym 2010 r. w obecności byłego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego bezczelnie oświadcza o potrzebie przesunięcia Święta Niepodległości z dnia 11 listopada, na dzień 4 czerwca uzasadniając to ponurą, listopadową aurą. Dla niego efekt ,,kanciastego stołu” jest teraz synonimem niepodległości. Uważa na wzór bolszewików, iż historia szczęśliwości ludzkości rozpoczęła się z chwilą zdobycia przez nich władzy. Frasyniuk wzorem Mazowieckiego pragnie grubą kreską odciąć naród polski od swej chlubnej, a także i tragicznej historii.