W lipcu 1946 r. W okolicach Stalowej Woli przeprawili się przez San partyzanci z oddziałów (plutonów) Zgrupowania „ Zapory” dowodzonych przez Jana Szaliłowa „Renka”, Michała Szeremieckiego „Misia” i Tadeusza Skraińskiego „Jadzinka”.
Na początku sierpnia nad rzeką Łęg „Zaporczycy” zostali zaatakowani przez oddział KBW i UB, który rozbili. Pięciu funkcjonariuszy „bezpieki” zostało rozstrzelanych, pozostałych jeńców zwolniono. Później partyzanci ruszyli na południe Rzeszowszczyzny. Ich taktyka polegała na oddzielnym marszu plutonów do ustalonych miejsc koncentracji. W efekcie do UB napływały informacje, iż partyzanci są praktycznie wszędzie.
Jak twierdzi Mirosław Surdej, historyk z IPN Rzeszów, sama obecność partyzantów miała kolosalne znaczenie propagandowe- była dowodem, że emigracyjny Rząd RP posiada wpływy i wierne sobie oddziały zbrojne, które nie mają zamiaru kapitulować. Marsz „Zapory” robił na mieszkańcach Rzeszowszczyzny wielkie wrażenie. Wśród ludności wiejskiej zapanowało chwilowe przekonanie, że major dowodzi skoczkami, którzy poruszają się po tyłach frontu III wojny światowej. W wioskach witano partyzantów bardzo serdecznie i udzielano im wszelkiej pomocy.
W początkach sierpnia pluton „Renka” zaatakował transporty żywności dla stacjonujących na poligonie w Dębie sowieckiej 20.Dywizji Pancernej. Ciężarówki sowieckie kursowały zbierając żywność po wsiach dla Sowietów.
8 sierpnia oddział „Jadzinka” razem z „Zaporą” wkroczył do wsi Ostrowy Tuszowskie, leżącej pomiędzy Mielcem a Kolbuszową, na granicy Puszczy Sandomierskiej.
Tego dnia miały się tam zebrać wszystkie trzy plutony. W tym samym czasie partyzanci „Renka” w Cmolasie zorganizowali zasadzkę na ciężarówkę wiozącą zaopatrzenie. W strzelaninie zginęło kilku żołnierzy sowieckich, a jeden partyzant został ranny. Milicjant, który był świadkiem wydarzeń, zbiegł do Kolbuszowej i zawiadomił UB. W międzyczasie posterunek milicji o wydarzeniach poinformował Sowietów z Dęby. Ci zorganizowali i wysłali w teren grupę pościgową. Niedaleko Ostrowów Tuszowskich doszło do starcia pomiędzy sowiecką grupą pościgową z Dęby i siłami UB z Kolbuszowej, a żołnierzami „Zapory”.
Sowieci wsparci przez funkcjonariuszy „bezpieczeństwa” próbowali okrążyć oddziały partyzanckie przebywające w wiosce. Od południa do Ostrowów Tuszowskich wjechały sowieckie transportery opancerzone, które dostały się pod ogień broni maszynowej partyzanckiej czujki. Żołnierze „Zapory” szybko zorganizowali obronę i kontratak, zdobywając transporter, z którego otworzyli ogień do nadciągających ciężarówek z wojskiem. Straty poniesione przez komunistów 8 sierpnia w walkach z „Zaporą” to jedenastu zabitych i kilku rannych. Oddziały WiN nie poniosły żadnych strat, wycofały się do okolicznych lasów.
Była to druga co wielkości potyczka sił partyzanckich z UB i żołnierzami sowieckimi na Rzeszowszczyźnie, po bitwie pod Kuryłówką w maju 1945 roku. W wyniku walki oddziały „Zapory” utraciły jednak ze sobą łączność. „Jadzinek” postanowił skierować się z powrotem na Lubelszczyznę. Pozostałe dwa oddziały zostały na Rzeszowszczyźnie.
Na naszym terenie „Zapora” przebywał do końca września 1946 r. We współpracy z oddziałami lokalnej partyzantki dowodzonej przez Wojciecha Lisa ps.”Lis” i Aleksandra Rusina ps.”Olek” rozbił posterunek w Tuszowie Narodowym, skontrolował pociąg podczas postoju na stacji w Tuszowie, przeprowadził szereg akcji ekspropriacyjnych w Chorzelowie, a także akcję przeciwko rodzinom funkcjonariuszy UB z Kolbuszowej. Następnie udał się na południe i dotarł pod Jasło. Tam jednak oddziały „Zapory” zawróciły. W czasie marszu miało miejsce kilka potyczek z siłami KBW/UB.
28 września 1946 r. Oddziały lubelskiego WiN ponownie weszły do Ostrowów Tuszowskich. Stamtąd żołnierze dotarli do Sanu, który był miejscami obstawiony przez oddziały KBW i UB, oczekujące powrotu „Zaporczyków” na Lubelszczyznę. Partyzantom udało się jednak łodziami przepłynąć San i bezpiecznie przejść w Lasy Janowskie.